Archeolog z UwB i tajemnice dziedzińca paradnego Pałacu Branickich w Białymstoku

Co o historii Białegostoku mówią wykopy na dziedzińcu paradnym? Czy widać tu ślady czasów Branickich, Wiesiołowskich, Raczkiewiczów? A może zapisane są pradzieje? I które miejsca w Białymstoku warto byłoby oddać w ręce archeologów, by wiedzieć o naszym mieście jeszcze więcej? M.in. o tym opowiada archeolog z Uniwersytetu w Białymstoku dr hab. Maciej Karczewski, prof. UwB, który kieruje pracami archeologicznymi na dziedzińcu Pałacu Branickich.  

 



Czy dziedziniec paradny Pałacu Branickich w Białymstoku kryje w sobie ślady czasów Jana Klemensa Branickiego?

Dr hab. Maciej Karczewski, prof. UwB - archeolog z Wydziału Historii i Stosunków Międzynarodowych UwB: Najprawdopodobniej tak, natomiast w wykopie na dziedzińcu paradnym, który już zbadaliśmy, tych śladów nie było albo były one bardzo nikłe. Mogły zostać usunięte w okresie międzywojennym lub pod koniec XIX wieku, w czasie jakiś dużych prac porządkowych. Tutaj oczywiście potrzebna będzie kwerenda historyczna, dzięki której uda się ustalić, kiedy takie prace zostały przeprowadzone.


Posłuchaj fragmentu rozmowy


O dziedziniec pytam nieprzypadkowo. Kieruje Pan pracami archeologicznymi, które rozpoczęły się w tym miejscu kilka tygodni temu. Są one efektem porozumienia trzech białostockich uczelni: Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku (UMB), którego siedziba mieści się w Pałacu Branickich, Politechniki Białostockiej oraz Uniwersytetu w Białymstoku. Jak doszło do tej współpracy?


To konsekwencja wcześniejszego porozumienia, które trzy nasze uczelnie oraz Chrześcijańska Akademia Teologiczna w Warszawie zawarły w sprawie wspólnego ratowania katakumb supraskich. Ten projekt bardzo ładnie się rozwija, natomiast w międzyczasie, na fali doświadczeń z tego pierwszego projektu, powstał ten drugi dotyczący dziedzińca. Była to inicjatywa Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Rektor UMB zaproponował współpracę rektorowi naszej uczelni i pani rektor politechniki. Została ona zaaprobowana i stąd moja obecność na dziedzińcu paradnym. Nasz zespół składa się w tej chwili z trzech osób, a każda nich, de facto, reprezentuje swoją uczelnię, przy czym nie ma tu struktury pionowej – po prostu współpracujemy ze sobą. To prof. Piotr Banaszuk z Politechniki Białostockiej oraz dr Magdalena Muskała – kierownik Muzeum Historii Medycyny i Farmacji UMB - nasza absolwentka. 

 


Ciekawe jest również to, że dziedziniec badany jest przez archeologów po raz pierwszy. Czego spodziewał się Pan przed rozpoczęciem prac, patrząc na teren, otoczenie? 


Było wiadomo na pewno, że dziedziniec paradny Pałacu Branickich jest jedną z niewielu stref, jeżeli nie ostatnią w centrum miasta, która nie została bardzo mocno przekształcona w wyniku rozwoju Białegostoku w II połowie XIX i w XX wieku. Wcześniejsze odkrycia na dziedzińcu wstępnym i ogrodach Branickich, ale też obserwacje archeologiczne przeprowadzone na początku tego tysiąclecia w wykopach budowlanych wokół Pałacu Branickich pokazywały, że możemy mieć do czynienia ze śladami bytności człowieka od epoki kamienia po współczesność. Zakładałem więc, że na dziedzińcu paradnym będziemy mieć ślady z czasów Branickich, Wiesiołowskich, ślady po Raczkiewiczach, a także wcześniejsze: z wczesnego średniowiecza i pradziejów. To wszystko okazało się prawdą z wyjątkiem Branickich i Wiesiołowskich, po których ślady po prostu usunięto pod koniec XIX i na początku XX wieku. 



W jaki sposób prowadzone są badania na dziedzińcu? Od czego się rozpoczęły i jak głęboko „zeszły w dół”?


Wszyscy nas pytali, jak głęboko będziemy kopać, zaraz po tym jak zaczęliśmy kopać (uśmiech). Wcześniejsze rozpoznanie warstw, które są na dziedzińcu, i które powstały w wyniku działań człowieka wskazywały, że wykop może mieć nawet 2,5 metra. W 2019 roku Uniwersytet Medyczny w Białymstoku zlecił przeprowadzenie badań georadarowych. To takie badania nieinwazyjne, które pokazują różnice w gęstości warstw, bo jak człowiek przekopuje jakąś warstwę naturalną to zawsze zmniejsza jej gęstość – chyba że buduje mur, wtedy jest większa. Te badania georadarowe pokazały szereg anomalii właśnie w gęstości warstw. Potem zrobiono też odwiert na potrzeby rozpoznania struktury gruntu, niezwiązany z archeologią, który pokazał, że te warstwy związane z działalnością człowieka mają 2,5 metra. Gdy pytali nas, jak głęboko będziemy kopać, to odpowiedź brzmiała: może nawet 2,5 metra. Ale kopaliśmy płycej – tak do 1,7 metra, przy czym te najistotniejsze odkrycia wyszły już w pierwszym metrze głębokości wykopu, natomiast niżej były tylko różnego typu jamy wykopane przez człowieka. 

 


Co udało się znaleźć?


Najciekawszym odkryciem, moim zdaniem, jest pozytywne zweryfikowanie jednej z anomalii, która wyszła podczas badań georadarem. To był taki duży prostokąt w północnej części dziedzińca paradnego, który był zorientowany nierównolegle do współczesnej zabudowy. To był sygnał, że jest to relikt jakiejś starszej zabudowy, natomiast nie było wiadomo, co to jest. Po odkopaniu okazało się, że jest to konstrukcja z kamieni i gliny, która była jednocześnie fundamentem i podłogą jakiegoś dużego budynku, którego uchwyciliśmy tylko fragment. Porównanie zabytków ruchomych, jakie były w warstwach przylegających do tej konstrukcji, pozwala wstępnie ją datować na XV-XVI wiek i wiązać z pierwszymi właścicielami Białegostoku, czyli Raczkiewiczami.
Oczywiście dotarliśmy też do warstwy odbudowy Pałacu Branickich po II wojnie światowej. Były warstwy, które powstały w czasie porządkowania dziedzińca w okresie międzywojennym czy nawet wcześniejszym, natomiast bezpośrednio pod nimi mieliśmy ten okres późnośredniowieczny i wczesno nowożytny. A niżej były już zabytki wczesnośredniowieczne i pradziejowe, które poświadczyły, że ludzie żyli tu i we wczesnym średniowieczu,  i dwa tysiące lat wcześniej, a może i więcej niż dwa tysiące lat – we wczesnej epoce żelaza i epoce brązu bądź pod koniec młodszej epoki kamienia, i wreszcie jakieś 9-8 tysięcy lat temu w mezolicie.




Czyli Białegostoku nie porastała tylko puszcza – jak często mówi się o naszym regionie?


Puszcza okresami porastała Białystok, ale na pewno nie jest to tak, że przed Raczkiewiczami nic tu nie było. Faktem jest, że nie ma źródeł historycznych z tego okresu, dlatego jest, czy raczej była tendencja wśród historyków, że jeżeli nie ma nic, to na pewno była puszcza. Nie do końca i niekoniecznie. Pisane źródła historyczne nigdy nie są kompletne, dlatego potrzebna jest archeologia okresu średniowiecznego i nowożytnego łącznie z tzw. archeologią nieodległej przeszłości. Te najmłodsze warstwy, które mieliśmy na wykopaliskach na dziedzińcu, to jest właśnie ta archeologia nieodległej przeszłości.



Co Pana najbardziej zaskoczyło podczas badań na dziedzińcu przed pałacem?


Te badania odpowiedziały na szereg  pytań i postawiły szereg nowych, bo obiekty przestrzenne pradziejowe, które w ostatnim okresie badań rozkopaliśmy (obiekty przestrzenne to jamy wykopane przez człowieka, zasypane potem przez niego bądź przez naturę) tak naprawdę okazały się mało podatne na interpretację. Okazało się bowiem, że znaleźliśmy w nich tylko węgle drzewne, które oczywiście zostaną poddane analizie gatunkowej. Będziemy wiedzieli, jaki rodzaj drewna został zwęglony, gdy te węgle trafiły potem do jamy. Natomiast nie mieliśmy w tych obiektach żadnych fragmentów przedmiotów wykonanych przez człowieka. Jamy te od góry były przykryte tą warstwą, która zawierała zabytki wczesnośredniowieczne i późnośredniowieczne oraz wczesnonowożytne. Ewidentnie są to obiekty pradziejowe.

 


Co dalej z badaniami na dziedzińcu paradnym? 


Wiem, że rektor Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku jest za ich kontynuacją, a rektor Uniwersytetu w Białymstoku nie jest im przeciwny, wręcz mówi: kopcie dalej. Wszystko tu zależy od warunków pogodowych, od środków, od kwestii uzyskania dalszego pozwolenia od konserwatora zabytków – czyli jest szansa na kontynuację badań, pewnie w celu rozpoznania całej tej dużej anomalii kamienno-glinianej.



Kolejnym krokiem będzie publikacja naukowa? 


Taka musi powstać. 

 

Która wzbogaci historię Białegostoku? 


Na pewno tak, bo o Raczkiewiczach mamy dosłownie kilka zdań dotyczących przede wszystkim kwestii podziału majątku. Rozmawiamy oczywiście z kolegami i koleżankami z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku i Politechniki Białostockiej na temat wspólnej publikacji. Będzie to publikacja wielodyscyplinarna, bo obok historii i archeologii obejmie cały szereg analiz z zakresu nauk przyrodniczych i nauk o Ziemi. 

 

Badania prowadzone są w sąsiedztwie Pałacu Branickich, który został odbudowany po II wojnie światowej. Które jego fragmenty mają największą wartość historyczną?


Zabytków się nie wartościuje, choć oczywiście mamy różne formy ochrony zabytków – niektóre są bardziej wyjątkowe. Sam Pałac Branickich kryje w sobie przynajmniej dwie zasadnicze fazy. Powstał w wyniku przebudowy kamienicy – czyli dworu Piotra Wiesiołowskiego, a relikty tego dworu znajdują się w korpusie pałacu. Ostateczny kształt, który jest zachowany do dzisiaj, nadali mu Braniccy. Z czasami Piotra Wiesiołowskiego wiąże się też hipoteza, a może bardziej legenda naukowa, że Białystok miał w tamtych czasach twierdzę bastionową. Autorem tej hipotezy jest Jan Glinka, wieloletni pracownik przedwojennego magistratu białostockiego, kapitalny entuzjasta i badacz dziejów Białegostoku, który zrobił doktorat z historii na emeryturze i oczywiście zasłużył się bardzo historii naszego miasta. Natomiast badania archeologiczne, które do tej pory były prowadzone, nie pokazują, żeby ta strefa, która jest zajęta przez pałac i jego otoczenie, była w jakikolwiek sposób ufortyfikowana. Piotr Wiesiołowski miał kamienicę, czyli miał dwór renesansowy. Ten dwór wtopiony został w bryłę pałacu. Są tu dwie klatki schodowe, które Jan Glinka uznał za basteje, czyli za jeszcze wcześniejszą formę niż twierdza bastionowa. W rzeczywistości są to renesansowe klatki schodowe, a nie basteje.

 

Które miejsca w Białymstoku warto byłoby oddać w ręce archeologów, by wiedzieć o naszym mieście jeszcze więcej?


Dziedziniec na pewno tak. Rozmawiamy tu o paradnym, ale pewnie i na wstępnym można byłoby coś ciekawego odkryć, znaleźć. Natomiast trzeba mieć świadomość jakim rodzajem miasta jest Białystok. Wystarczy popatrzeć na mapy choćby z przełomu XVIII i XIX wieku. Co wtedy zobaczymy? Że Białystok był maleńkim miastem. Tak naprawdę w czasach Branickiego dałoby się go obejść dookoła po granicach w pół godziny. Współczesny Białystok obejmuje kilkanaście dawnych wsi, które były wokół naszego miasta. I każda z dzielnic, która zachowała nazwę wsi, warta jest oddzielnego rozpoznania. Wtedy moglibyśmy uzyskać wiedzę na temat osadnictwa wokół rezydencji Wiesiołowskich, Branickich oraz na temat tego, jak te wsie np. Starosielce, Bojary stopniowo wtapiały się we współczesny organizm miejski.

 

 

Od czasu do czasu słychać narzekania, że w Białymstoku nie mamy wspaniałych zabytków, że nasze miasto ma słabo udokumentowaną historię. Z zazdrością spoglądamy na Kraków, Toruń… Faktycznie mamy powody do narzekania?


Wszystko jest kwestią znaczenia, jakie nadajemy temu, co mamy. Oczywiście nie mamy Wawelu, ale mamy Pałac Branickich – zabytek wyjątkowy pod każdym względem i bardzo zadbany przez gospodarzy tego miejsca. Faktem jest, że historia potraktowała nasze zabytki bardzo brutalnie, wojny światowe, a zwłaszcza II wojna światowa, bardzo uszczupliły substancję Białegostoku. Zresztą polityka urbanistyczna w okresie powojennym też dołożyła swoje, bo choćby doszło do zatarcia tej wielokulturowości Białegostoku, mam tu na myśli np. cmentarze różnych wyznań w centrum miasta.
Nie mamy spektakularnych zabytków, co nie znaczy, że nie mamy niesamowitej historii. Wystarczy się w nią zagłębić i poszukać wartości w tej historii. Przeszłość jest elementem konstytuującym tożsamość dzisiejszych białostoczan. Ja bym nie narzekał na miejscu białostoczan, natomiast naciskałbym na to, żeby rozwijały się badania z zakresu historii regionalnej i archeologii, bo bardzo wiele jest jeszcze do zrobienia.

 

Dziękuję za rozmowę.


Rozmawiała Marta Gawina

Fot. dr Magdalena Muskała