Czy młodzi zawsze buntują się wobec „świata zastanego”? Czy Baby Boomers i Milenialsów dzieli przepaść? A może różnice pokoleniowe to rozdmuchany problem? I kto może zostać boomerem? – M.in. na te pytania odpowiada dr Krzysztof Czykier z Pracowni Andragogiki i Gerontologii Edukacyjnej na Wydziale Nauk o Edukacji UwB.
Kim są boomerzy?
Dr Krzysztof Czykier z Wydziału Nauk o Edukacji Uniwersytetu w Białymstoku: Słowo boomer (z jęz. ang.) jest określeniem slangowym, potocznym, raczej o zabarwieniu ironicznym. Stosuje je pokolenie młode wobec osób od siebie starszych, co najmniej o pokolenie. Warunkiem koniecznym jest przeświadczenie osób młodych o niezrozumieniu ich świata, sposobu funkcjonowania, przez osoby od nich starsze. Moim zdaniem jest to jedna z ,,łatek”, które przywykliśmy nadawać innym ludziom, upraszczając i spłycając nieco bogactwo wzajemnych relacji. W tym znaczeniu może to świadczyć o swoistej postawie roszczeniowej wobec starszych generacji, wynikającej jedynie z niezawinionego przez nie faktu, że swoją młodość przyszło im realizować w innej rzeczywistości. Czy oni nie rozumieją młodych? Może to młodzi nie rozumieją ich? Być może za 30 lat to oni (młodzi) będą boomerami (jeżeli takie określenie będzie nadal funkcjonowało). Przekornie zapytam: kto ustalił taki prymat
Słowo boomer „króluje” w social mediach, oczywiście w negatywnym kontekście (ostatnio pojawiło się np. w dyskusji o mieszkaniach i zaciąganiu kredytów). Okazuje się, że bardzo łatwo zostać boomerem - wystarczy nie zgadzać się z pokoleniem, które dopiero wchodzi na rynek pracy.
Rzeczywiście istotną przestrzenią (miejscem?), w którym toczy się dziś znaczna część naszego życia (osobistego, społecznego, religijnego, politycznego etc.) jest Internet. To przede wszystkim w social mediach funkcjonuje zwrot ,,OK boomer” (,,Cicho dziadku!) - swoisty viral internetowy używany w celu zwrócenia uwagi, odrzucenia radykalnych opinii (stereotypów) dotyczących ludzi młodych, a wyrażanych przez starsze pokolenia (w tym pokolenie wyżu demograficznego). Nadmienię, że viral to materiał video, mem na tyle intrygujący, że drogą wzajemnego udostępniania, przekazywania, zdobywa dużą popularność i zaczyna żyć swoim życiem. To jedna z form tzw. marketingu wirusowego (ang. viral marketing). Jest to jednak zagadnienie bardzo obszerne i nie stanowiące clou naszej rozmowy. Wiemy doskonale, że w przestrzeni Internetu bardzo szybko (i przeważnie na chwilę) każdy z nas może stać się bohaterem lub antybohaterem.
Wracając do pytania, sądzę, że wspomniane przez Panią sytuacje stanowią naturalną przestrzeń konfliktów (chociaż to duże słowo) międzypokoleniowych, charakterystycznych w naszej rzeczywistości. Różnica polega na tym, że obecnie nie są one rozwiązywane w relacji bezpośredniej (np. na drodze dyskusji). Dysponujemy oczywiście nieograniczonym arsenałem komunikatorów sieciowych, na których wyrażamy swoje opinie, komentujemy, ,,lajkujemy”, ale nie rozmawiamy.
Czy konflikty pokoleniowe istniały od zawsze?
W języku codziennym często używamy sformułowania ,,konflikt międzypokoleniowy”. Ale czy rzeczywiście pewne tarcia międzypokoleniowe, światopoglądowe muszą być definiowane w kategoriach konfliktu? Chyba nie. Tym bardziej, że o konflikcie międzypokoleniowym można mówić wówczas, kiedy te spory urastają do bardzo poważnych rozmiarów i dotyczą dużej grupy ludzi. Ilustracją takiego konfliktu, na przykład w historii literatury polskiej, był spór jaki prowadzili ze sobą przedstawiciele klasycyzmu i romantyzmu.
Oczywiście nasza codzienność nasycona jest sytuacjami kryzysowymi. Odnosząc się do przestrzeni rodziny, z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że każdy z nas w większym bądź w mniejszym stopniu wyrażał wobec swoich rodziców, dziadków swoisty sprzeciw, ,,niezgodę na świat zastany”. Dotyczy to nas, ale dotyczyło to również naszych rodziców, dziadków czy pradziadków. Warto ich o to zapytać. Z pewnością dałoby to dodatkową optykę w zrozumieniu relatywizmu i specyfiki świata, w którym poszczególne generacje realizowały swoją rzeczywistość. Jako rodzice również doświadczamy buntu ze strony naszych dzieci. Oczywiście nie należy rozpatrywać tego w kategoriach ,,niewdzięczności” z ich strony, ale jako naturalny przejaw konstruowania ich tożsamości, osobowości. Zamiast więc twardego sformułowania ,,konflikt międzypokoleniowy” zastosowałbym wersję bardziej łagodną tj. sytuacje kryzysowe, spór lub dystans międzypokoleniowy (kategoria, która najbardziej mi odpowiada). Tak to postrzegam.
Obecnie, biorąc pod uwagę np. rynek pracy, wyróżniamy Pokolenie Baby Boomers Pokolenie X, Pokolenie Y oraz Pokolenie Z. Na jakiej podstawie zostały wyznaczone te generacje?
Przywołany przez Panią podział jest jednym z wielu. Różne też bywają cezury wieku. Zastosowane określenia stanowią poręczne etykiety, często jednak (jak w przypadku Millenialsów) naznaczone pejoratywnie.
Jako pierwszą wymienia się General Generation, do której przynależą ludzie urodzeni przed końcem 1945 roku (przed końcem II Wojny Światowej), żyjący w dobie Wielkiego Kryzysu. W obrębie tej generacji wyróżnia się tych, którzy weszli w czas wojny jako dorośli (urodzeni w latach 1901-1924) oraz tych, którzy byli wówczas nastolatkami, dziećmi (urodzeni w latach 1925-1945) – tzw. pokolenie ciche. Doświadczenia wojny określiły cechy charakteryzujące to pokolenie: to m.in. konserwatywne poglądy, praca, pragmatyzm.
Pokolenie Baby Boomers (BB) to z kolei pokolenie powojennego wyżu demograficznego (urodzeni w latach 1946-1964). Doświadczenia tej generacji określone zostały przez powszechny w tym czasie model życia, mocno patriarchalny i zhierarchizowany, ceniący pracę, stabilność, sprawiedliwość społeczną.
Pokolenie X to pokolenie urodzonych w latach 1965-1980. Generacja sceptyków, buntowników, kontestatorów. W miejsce pożądanej przez ich rodziców hierarchiczności, pojawia się sprzeciw wobec postaw autorytarnych. Warto zaznaczyć, że w tym czasie rozwój technologiczny przyspieszył, co zmieniło postrzeganie złożonych kompetencji. Z kierunku poczucia bezwzględnej fachowości, w stronę człowieka – samorozwoju, empatii, międzyludzkiej komunikacji, relacji, wolności wyboru i działania. Uważa się ponadto, że ludzie z tej generacji to ludzie bardzo dobrze wykształceni.
Pokolenie Y (Millenialsi) to ludzie urodzeni w latach 1981-1990. Doskonale orientują się w świecie technologii, ponieważ dorastali w dobie dynamicznego rozwoju technologii cyfrowych (Internet, komunikatory internetowe, media społecznościowe etc.). Mniej przywiązują się do tradycji. Są za to kreatywni, aktywni, bardziej elastyczni i wielozadaniowi.
Generacja Z (urodzeni po roku 1990) to pierwsze pokolenie, które z technologiami cyfrowymi współbrzmi od urodzenia. Tablety, smartfony, ekrany, usługi interaktywne to naturalni towarzysze ich codzienności. Wszystkie wspomniane „digitalne bogactwa” znajdują się w zasięgu palca (z łac. digitus) użytkownika. Jest to pokolenie wchodzące na rynek pracy, dość tajemnicze, niewiele jeszcze o nim wiemy. Diagnozy ekspertów wskazują na to, że są to ludzie ponadprzeciętnie zdolni, zaradni i inteligentni, z wysoką świadomością ekologiczną. Charakterystyczną cechą tego pokolenia jest jednak brak cierpliwości, co być może wynika z pożądanego przez nich efektu natychmiastowości.
Proszę jednak mieć na uwadze, że powyższe ,,portrety pokoleniowe” stanowią próbę ich ogólnej charakterystyki. To, że metrykalnie przynależymy do jakiegoś pokolenia nie oznacza, że należy przypisywać nam wszystkie cechy opisujące dane pokolenie.
Czy każda generacja ma swoją charakterystyczną cechę?
Generalnie rzecz ujmując, tak. Ogólne ujęcia ocierają się jednak o generalizacje, uproszczenia. Oczywistym jest, że członkowie poszczególnych generacji różnią się wiekiem, ale to, co jest najbardziej istotne, to wspólne dla wszystkich momenty przełomowe, wspólny zbiór doświadczeń gromadzonych w określonej (często odmiennej) przestrzeni historycznej i społecznej. Pamiętać jednak należy, że każde z pokoleń mierzyło się i mierzy z innymi wyzwaniami określonymi szeregiem specyficznych dla niego czynników. Co więcej, jeżeli przyjmiemy perspektywę globalną, to nawet członkowie tej samej generacji będą się między sobą różnili.
Pokolenia z pewnością różnią się zaawansowaniem technologicznym/internetowym. Moje pokolenie pamięta jeszcze czasy sprzed Internetu i to jak stawał się on coraz powszechniejszy. Generacja Z nie wyobraża sobie świata bez… wirtualnego świata.
W kontekście digitalizacji świata i obrazów, za pomocą których jest on przedstawiany, parcelacja zauważona już w latach 70-tych i określona przez antropolog Margaret Mead jako dystans międzypokoleniowy nabiera obecnie dynamiki. Zdaniem Mead społeczeństwa najbardziej zaawansowane, zmierzające w kierunku społeczeństwa informacyjnego, wchodzą w etap kultury prefiguratywnej. Zmiany w kulturach prefiguratywnych zachodzą tak gwałtownie, że atrybuty starszej generacji – doświadczenie, wiedza, mądrość – dawniej świadczące o jej wyższości i wartości, tracą na znaczeniu, gdyż wiedza bardzo szybko ulega dewaluacji. Można zatem stwierdzić, że następuje odwrócenie tradycyjnych zasad wychowania i socjalizacji: to młodzież uczy dorosłych, np. umiejętności instrumentalnej obsługi, korzystania z mediów elektronicznych.
W tym miejscu należy również wspomnieć o zjawisku przesunięcia socjalizacyjnego (pisali o tym m.in. Stanisław Kawula, Neil Postman, Zbigniew Kwieciński, Paulina Forma). Jego źródeł upatrywać należy w makroprzyczynach działających w przestrzeni świata, a więc globalizacji, której integralną częścią jest olbrzymi wzrost znaczenia mediów elektronicznych w kulturze popularnej oraz w mikroprzyczynach, wśród których często wskazuje się na nadmierny paternalizm dorosłych, czyli ich postawę wyższości nad pokoleniem młodym. Przesunięcie socjalizacyjne (i inkulturacyjne) przejawia się w utracie wpływu wychowawczego przez rodzinę, szkołę, Kościół na rzecz mediów elektronicznych i grupy rówieśniczej.
Wróćmy jednak do ,,biegłości technologicznej/internetowej”, która wybrzmiała w Pani pytaniu. Jak zauważa medioznawca Tomasz Goban-Klas, media elektroniczne są konstruowane przez ludzi młodych i do nich są adresowane. Nadawanie zatem oraz odbieranie przekazów medialnych wymaga znajomości kodu, specyficznego języka – dynamicznego, kolorowego, wielowątkowego, zrozumiałego dla człowieka ukształtowanego w świecie obrazów. Dla pokolenia rodziców oraz dziadków, wychowanych w kulturze słowa, ten kod często bywa niezrozumiały. Stwierdzić można więc, że ludzie młodzi budują własny świat obok świata ludzi dorosłych.
A są płaszczyzny porozumienia między pokoleniami?
Oczywiście. Płaszczyzny porozumienia istnieją zawsze. W każdej sytuacji. We wspomnianym wyżej obszarze ciekawym wydaje się być stanowisko socjolog Eszter Hargittai, zajmującej się problematyką cyfrowego podziału (digital divide) i cyfrowej nierówności (digital inequality). Zauważa ona, że obecnie o cyfrowym podziale nie decyduje wyłącznie to, kto korzysta z mediów elektronicznych. Ważniejszy jest poziom wiedzy ogólnej i technicznej oraz umiejętności praktyczne pozwalające skutecznie, sprawnie korzystać z mediów elektronicznych.
Moim zdaniem dużą rolę w obszarze likwidowania swoistego cyfrowego dystansu międzypokoleniowego odgrywa edukacja medialna (także rodzinna). Edukacja medialna stanowi wyzwanie zarówno dla systemu oświaty, nauczycieli, rodziców, dziadków, kreatorów przekazów medialnych oraz ich odbiorców. Rodzinna edukacja zmierzać powinna do uzyskiwania przez członków rodziny kompetencji medialnych, które można określić, z jednej strony jako umiejętności świadomego, krytycznego odbioru przekazów medialnych, z drugiej zaś jako umiejętności sprawnego posługiwania się mediami jako narzędziami działalności intelektualnej. Efekt podejmowanych wysiłków edukacyjnych ma na celu wskazanie, w jaki sposób można być podmiotem, a nie tylko przedmiotem działalności medialnej. Jest to zadanie niezmiernie trudne, ale w obliczu cywilizacji XXI wieku – konieczne.
Proszę zwrócić uwagę, że paradoksalnie w ostatnich dwóch latach przypadających na pandemię COVID-19, w koniecznych warunkach izolacji społecznej wszyscy zrealizowaliśmy przyspieszony kurs edukacji medialnej, również rodzinnej. Uczyliśmy się od siebie nawzajem obsługi multimediów, odkrywaliśmy niewykorzystywane do tej pory możliwości Internetu i naszych sprzętów. Nauczyliśmy się pracować on-line, uczyć się, uczestniczyć w konferencjach naukowych, zdawać egzaminy, ,,spotykać się” przy okazji świąt i uroczystości rodzinnych. Nasi rodzice lub dziadkowie pytali nas o to, kiedy będziemy w trybie on-line, żeby połączyć się z nami za pośrednictwem komunikatora multimedialnego. Chciałoby się rzec: Est rerum omnium magister usus*
Czy Pokoleniu Z łatwiej porozumieć się z Milenialsami, czy może Pokoleniem X?
Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Należałoby przeprowadzić badania w tym zakresie, których adresatami byliby przedstawiciele poszczególnych generacji. Otrzymalibyśmy wówczas jasne deklaracje, na których podstawie można byłoby sformułować odpowiedź. Mogę spojrzeć na tę kwestię ze swojej perspektywy, przedstawiciela Pokolenia X. Osobiście nie mam problemów komunikacyjnych ani z przedstawicielami General Generation, ani Baby Boomers, ani mego pokolenia, czy też Pokolenia Y lub Z. Być może wynika to z faktu, że od ponad 20 lat, ze względu na moją profesję, spotykałem się i spotykam z przedstawicielami różnych pokoleń – z ludźmi młodymi na studiach stacjonarnych, z nieco starszymi na studiach zaocznych, z ludźmi w późnej dorosłości w ramach Uniwersytetu III Wieku. Być może w opinii niektórych z nich jestem boomerem? Kto wie? Jestem sentymentalny, ale orientuję się w panujących trendach. Nie gardzę postępem technologicznym, pomimo tego, że wolę spotykać się z ludźmi osobiście. Nie mam z tym problemu, a wielość i różnorodność ludzi z którymi się spotykam traktuję w kategoriach ubogacania.
To może różnice pokoleniowe to problem raczej rozdmuchany niż rzeczywisty?
Jak wspomniałem wcześniej, różnice międzypokoleniowe dotyczące światopoglądu, ontologii człowieka, systemu wartości, obowiązujących norm i zasad społecznego współistnienia, towarzyszyły człowiekowi od zawsze. W obecnej sytuacji być może są one pogłębiane przez nieokiełznany postęp technologiczny określający dynamikę rzeczywistości w której wszyscy żyjemy. Jest to zatem problem jak najbardziej realny. Uważam jednak, że budowanie wzajemnych relacji międzypokoleniowych w oparciu o pretensje i antagonizmy urastające do konfliktów, nie jest właściwą perspektywą we wspólnym budowaniu świata, w którym każdy powinien mieć poczucie swego miejsca i wagi istnienia. Sugerowałbym pracę każdego z nas opartą na dialogu, wzajemnym zrozumieniu, otwartości na różnorodność, pracy opartej nie na deficytach, ale na zasobach.
Rozmawiała Marta Gawina