Dtekk i minister trollingu

Data wydarzenia 14-10-2016

Jędrzej Dondziło (Dtekk), twórca Up tu Date Festival, wygłosił 13 października w auli Wydziału Pedagogiki i Psychologii wykład inaugurujący rok akademicki kulturoznawców, którzy świętują  5-lecie istnienia.

Już początek wykładu był mało akademicki. Ściszona  muzyka, prelegent niewiele różniący się od studentów - na dodatek w dwóch osobach.  

Jędrzej Dondziło (Dtekk), który wygłaszał wykład "Pozdro Techno czyli jak zrobić duży festiwal w Białymstoku" przyszedł ze swoim "mrocznym alter ego". Towarzyszył mu  Cezary  Chwicewski, „minister trollingu”, jak go przedstawił, twórca głośnych filmów promujących Up to Date Festiwal). Czarek nieustanie mu przerywał, wtrącał dygresje i kpił.

Ale publiczność, głównie studenci i wykładowcy kulturoznawstwa UwB „kupili pomysł”, bo dzięki temu wykład, który trwał ponad ustawowe półtorej godziny, nie dłużył się i było śmiesznie.    

Dtekk z Cezarym opowiadali o tym, jak robią Up to Date Festival: o pomyśle, artystach, rokrocznych kłopotach z finansowaniem. Mówili, że żaden muzyczny festiwal nie jest w stanie utrzymać się tylko ze sprzedaży biletów, która zazwyczaj nie przekracza 20 proc. budżetu imprezy. Trzeba się więc starać o dotacje i sponsorów, a i tak ogromna praca wykonywana jest jako wolontariat. Przez siedem lat istnienia Up to Date, jego organizatorzy, czyli Pogotowie Społeczno-Kulturalne (PKS),  otrzymali z pieniędzy publicznych około 1,5 mln zł dotacji i 2,5 mln od sponsorów.

- Wydaje się dużo, ale to kwota na siedem edycji. Dotacja w wysokości 300 tys. zł, co i tak jest dużo, wystarczy na 6  koncertów. A reszta?  Produkcja, promocja, scenografia, toi toie, ochrona, noclegi, dojazdy. Ten festiwal istnieje, bo się nim ciągle jaramy – Dtekk  nie silił się na akademicki język. – Przez pierwsze trzy lata nikt z ekipy, która robi festiwal, nie zarobił żadnych pieniędzy, pracując na pełny etat.

- No, ja nie zarobiłem – wciął się jak zwykle Czarek.

Dtekk pominął to milczeniem. - Jedna z marek piwowarskich, do których zwracaliśmy się o sponsoring, powiedziała nam wprost, że na wschód od Wisły w nic się nie zaangażują, bo tu nie ma rynku. Ciągle zmagamy się, z tym, że jesteśmy z Białegostoku. Musimy zrobić coś naprawdę dobrego, żeby chcieli tu 10 godzin jechać ludzie z Wrocławia.

Ale przyjeżdżają. Od kilku lat, ludzie spoza Białegostoku to więcej niż połowa publiczności. W tym roku organizatorzy odnotowali 70-procentowy wzrost frekwencji.

-  Festiwal się rozwija. Jak na podlaskie warunki jest duży, ale jak na europejskie - to raczej niewielki –  mówił  Dtekk.

- Butikowy, tak się ostatnio mówi – poprawił go Cezary.

- Butikowy w dobry sensie – ciągnął Jędrzej.  -  To znaczy taki, gdzie nie ma przemiału, nie idzie się  na ilość. Tworzymy klimat. Ludzie chcą do nas przyjeżdżać nawet z bardzo daleka. Mam świadomość, że przeciętny student czytając program festiwalu nie zna 70 proc. wykonawców. I dobrze, o to nam chodzi, bo robienie koncertu najbardziej topowego artysty jest zupełnie niekulturotwórcze.

Radzili też kulturoznawcom, jak zrobić imprezę. Udzielili mnóstwa dobrych rad, co w prostych słowach podsumował Cezary:

- Nie wdając się w szczegóły: musi być pomysł! To najważniejsze. Impreza musi mieć ducha, musi bić serducho. Liczy się pomysł, kreacja. Ale nie traćcie głowy. Po drugiej stronie musi być twarda buchalteria, całe to babilońskie, jak to nazywamy, liczenie pieniędzy, pilnowanie papierów, marketingowe sprawy. Pamiętajcie: pomysł i realizacja. I ciągle siebie kwestionujcie. Pytajcie: czy to jest dobre, czy można coś jeszcze poprawić.

Wtedy, przy odrobinie szczęścia, pewnie się uda.