Litwini też cieszą się i chwalą Filią. To nie jest tak, że tylko nam się udało. Ten wielki wysiłek sprzyja integracji narodów, daje szansę integracji przyszłych pokoleń. One by nam tego nie wybaczyły, gdybyśmy zostawili Polaków na Litwie samych sobie, a Litwa Litwinów samych sobie u nas – mówi były rektor UwB prof. Jerzy Nikitorowicz.
Filia Uniwersytetu w Białymstoku ma już 15 lat. Powstała w 2007 roku, gdy był Pan rektorem największej podlaskiej uczelni. Jak Pan z perspektywy czasu ocenia powołanie Wydziału Ekonomiczno-Informatycznego?
Prof. Jerzy Nikitorowicz rektor Uniwersytetu w Białymstoku w latach 2005 – 2012: Gdybym powtórnie miał taką decyzję podejmować, to nie zastanawiałbym się. Głosowałbym za powstaniem Filii dwoma rękoma. Zresztą Senat Uniwersytetu w Białymstoku był bardzo przychylny tej decyzji, nikt się nie wahał, wręcz odwrotnie. Wszyscy byli chętni do pomocy. A wszystko zaczęło się od tego, że Stowarzyszenie Naukowców Polaków na Litwie zwróciło się już do kilku polskich uczelni (m.in. z Warszawy, Torunia, Siedlec i właśnie Białegostoku) o utworzenie uczelni w Wilnie. Wcześniej na Uniwersytecie w Białymstoku może nie było aury, żeby podjąć się tego zadania. Ja, mając doświadczenia z tworzenia nieformalnej filii w Grodnie, którą zakładaliśmy z prof. Władysławem Serczykiem i prof. Andrzejem Stelmachowskim, z chęcią podjąłem się tego zadania. Natomiast główny ciężar pracy, żeby powołać Filię w Wilnie, podjęło Stowarzyszenie – można powiedzieć nasi koledzy z Litwy - z tym, że pan prof. Jarosław Wołkonowski pracował na Wydziale Prawa UwB, więc mieliśmy ułatwiony kontakt. Gdy rozpoczęliśmy te wszystkie wyjazdy do Wilna z Działem Spraw Studenckich: z panią Małgosią Luderą, panią Ireną Wasiluk i całą gamą pracowników chętnych do pracy nie tylko z tego Działu, to oczywiście pojawiły się problemy, z tego powodu, że była to pierwsza filia polskiej uczelni, która miała powstać za granicą, a także pierwsza na Litwie. Nikt nie był do tego przygotowany. Natomiast myśmy zdawali sobie sprawę, że będąc w Unii Europejskiej, naszym obowiązkiem jest integrować narody, które na przestrzeni wieków wykreowały masę stereotypów, uprzedzeń, między którymi narosły jakieś niechęci.
W rozmowie, która ukazała się w księdze jubileuszowej z okazji 25-lecia Uniwersytetu w Białymstoku mówił Pan tak: dwa lata jeździliśmy do Wilna, próbowaliśmy przekonać Litwinów. Były to bardzo trudne rozmowy. Rosjanie także się starali, ale nie uzyskali zgody. Nam się udało. To był bez wątpienia wielki sukces.
Wszyscy chcieli, żeby ta Filia powstała - i z jednej, i z drugiej strony. Jak myśmy tam jeździli, to byliśmy przyjmowani i przez ambasadorów, i dyrektorów różnych departamentów, i różnego rodzaju stowarzyszenia. Masa ludzi dobrej woli chciała, żeby Filia powstała.
Powołaniu wileńskiego Wydziału towarzyszyły kłopoty, trudności, sukcesy, radości. Które momenty pamięta Pan szczególnie?
Najbardziej pamiętam te sytuacje, gdy już mieliśmy pewność, że Filia będzie, a jeszcze społeczna grupa doradców prezydenta Litwy chciała spotkać się z nami. Byli tam ludzie reprezentujący różne zawody i pojawiały się pytania typu: a po cóż wam ta Filia? Przecież możecie uczyć np. w języku angielskim. Odpowiadaliśmy, że konkurencja nie ma sensu, a my chcemy zaproponować współpracę: będziemy was wspierać, jak założycie filię w Puńsku, Sejnach czy Suwałkach, gdzie bardzo dobrze funkcjonuje mniejszość litewska, która dba o swoje sprawy, swój język, tradycje, kulturę. Bardzo się cieszymy, że tak jest, bo najważniejsza jest symetria, równowaga. Pamiętam, że gdy już Filia była otwarta, to tłumaczyliśmy dyplomy, dokumenty, na język litewski, nawet gdy gościła u nas tylko jedna osoba z delegacji litewskiej. Tak wyrażaliśmy nasz szacunek do kultury litewskiej. Zdawaliśmy też sobie sprawę, że nasi studenci są to obywatele litewscy. Oczywiście pojawiały się również problemy: jak doprowadzić do tego, by studenci Filii mieli takie same prawa, jak studenci litewscy. Wielki wysiłek w tej sprawie czyniły władze Wydziału w Wilnie.
I to się udało…
To był bardzo ważny wkład ówczesnego dziekana Filii prof. Jarosława Wołkonowskiego, jego zastępcy – prof. Aliny Gryni oraz całego zespołu. Tu należą się wszystkim wielkie ukłony.
Pamiętam szczególnie jeszcze jeden moment. W latach 2008-2012 byłem wiceprzewodniczącym Konferencji Rektorów Uniwersytetów Polskich. Wówczas wszyscy rektorzy byli gotowi zorganizować w Wilnie sesję. Niestety w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego pojawiły się jakieś problemy związane z kontaktami międzynarodowymi i pani minister Barbara Kudrycka odmówiła nam wizyty. I to był taki wielki żal, bo wszyscy mieli całe bagażniki książek i różnego rodzaju darów dla naszej Filii. Do dzisiaj to boli, bo władze ciągle nam obiecywały, że będą pieniądze dla wileńskiego Wydziału i na obietnicach się kończyło. Mieliśmy masę możliwości przejęcia budynków, ale trzeba było sobie zdawać sprawę z tego, ile kosztuje remont. Sami nie byliśmy w stanie go przeprowadzić. Jakoś tak nie otrzymywaliśmy tego wsparcia. I chcę to powiedzieć, bo taka jest polityka, że kto był u władzy mógł nam pomóc, a kto był w opozycji (nie będę używał nazwisk) to choć oferował pomoc, to było wiadomo, że to nie przejdzie. To były ogromne problemy, z którymi borykaliśmy się.
Wróćmy do radośniejszego momentu, czyli do pierwszej rekrutacji. Zezwolenie na funkcjonowanie Filii uczelnia otrzymała w sierpniu, czyli dwa miesiące przed rozpoczęciem roku akademickiego. Mimo to, udało się przeprowadzić rekrutację – i to z powodzeniem.
To było pewne szaleństwo, ogromna odpowiedzialność, ale również ryzyko. Bo przecież skąd wziąć absolwentów, którzy przecież już gdzież złożyli swoje dokumenty? Czy będą chętni je odebrać i przenieść do Filii, która była wielką niewiadomą? Przecież początkowo, to myśmy nie mogli wywiesić swoich informacji o naborze, tylko trzeba było je umieszczać wewnątrz budynku, za szybą. Zdarzały się więc różne sytuacje, bo nic nie było unormowane, a wszyscy wiemy, że aby unormować cokolwiek, to potrzeba czasu, dobrej woli. Ta dobra wola oczywiście była, bo później, powoli, dogadywaliśmy się ze wszystkim. Pierwsza rekrutacja to był ogromny wysiłek ludzi, którzy tworzyli tę Filię, właściwie z niczego, bo przecież nie było bezpośrednich dotacji. Pozostaje mi tylko złożyć wielkie ukłony i podziękowania osobom, które pracowały dzień i noc nad tym, by zebrać studentów. I to rzeczywiście się udało. Co roku mieliśmy wzrost kandydatów. Dziś mamy niemal 900 absolwentów. Oczywiście trzeba pamiętać, że historia jest bardzo ważna, ale bardzo istotna jest też przyszłość, perspektywa.
Wspomniał Pan Profesor, że Filia ma już blisko 900 absolwentów, rozwija się, w planach jest poszerzenie oferty edukacyjnej. Za trzy lata – jeżeli nie pojawiają się nioczekiwane problemy – wileński wydział będzie miał już własną siedzibę. To dobry prognostyk na przyszłość?
Jest takie powiedzenie, że aby coś objąć, należy to ścisnąć, panować nad tym. Gdy chce się objąć zbyt wiele, to wszystko się wymyka i wtedy pojawiają się problemy. 15 lat temu byliśmy bardzo odpowiedzialni i zrobiliśmy to, czego oczekiwała młodzież i rodzice Polaków na Litwie. Zaproponowaliśmy kierunki, które dawały pracę. Ciągle też mówiliśmy, że najważniejsze jest to, by młodzi ludzie nie uciekali ze swego kraju, tylko żeby tam chcieli zostać i pracować. Natomiast sens liberalnej demokracji jest taki, że nikogo nie można zatrzymać w danym miejscu. Możemy młodego człowieka oczywiście motywować, czy przedstawiać różnego rodzaju oferty. Myślę, że to właśnie robimy w Wilnie. Taki był sens uruchomienia europeistyki czy studiów magisterskich na ekonomii. Czy podobnie będzie z pedagogiką, którą chce uruchomić Filia? Jest to wyzwanie, ale cieszę się, że je podejmujemy.
Perspektywa jest, pieniądze są. Natomiast myśmy zawsze mówili, że Filia w Wilnie to nie tylko uczelnia. Ma to być także polski ośrodek, polski dom kultury, polska ostoja dziedzictwa narodowego, czy kulturowego, kontynuacja Unii polsko-litewskiej.
Prof. Bogusław Grużewski we wspomnianej księdze jubileuszowej stwierdził, że Filia UwB to nie tylko kuźnia kadr, ale także miejsce naukowej debaty i dialogu polsko-litewskiego. Jak ważny jest to dialog z punktu widzenia Polaków mieszkających na Litwie?
Nie ma sensu walczyć z pewnymi stereotypami czy uprzedzeniami – ważne, żeby ich nie wzmacniać, żeby je niwelować, wyciszać. I taki jest sens obecności naszej uczelni w Wilnie. Myślę, że absolwenci Filii te stereotypy zniwelowali, a na pewno zmniejszyli, a nie rozbudowali. Dialog ma to do siebie, o czym często mówił ks. prof. Tischner, że może być to dialog techniczny albo dialog ludzki – humanistyczny, żeby nie zagubić człowieczeństwa. A gubi się człowieczeństwo, gdy widzi się w innym wroga, gdy próbuje się rozliczać z pewnej nienawiści, wrogości. My jesteśmy ponad tymi podziałami, dajemy edukację, wiedzę, orientację. Chcemy to czynić, żeby unormować świadomość ludzi, by wziąć odpowiedzialność za przyszłe pokolenia. I tak było od początku: myśmy nie wnikali w chęci czy niechęci historyczne – zawsze i tak jest gdzieś ta sfera egocentryczna. Natomiast jestem bardzo zadowolony z tego, że Filia się rozwija, że funkcjonuje. Ja w swoich pracach często piszę tej o tożsamości podwojonej, poszerzonej o drugą kulturę, czyli o świadomości człowieka, który może funkcjonować i działać w dwóch kulturach. I z takich osób myśmy korzystali, budując Filię, poczynając od prof. Jarosława Wołkonowskiego, prof. Aliny Gryni, prof. Czesława Noniewicza. Są to osoby dwukulturowe, które znają realia polskie i litewskie.
Chciałbym pięknie podziękować Osobom które włożyły wiele serca i pracy w ciągu tych 15 lat działalności naszej Filii. Oprócz wyżej wymienionych profesorów wielkie ukłony i podziękowania profesorom: Tadeuszowi Łozowskiemu, Władysławowi Homendzie, Edwardowi Szpilewskiemu. Doktorom: Krystynie Łapin, Mirosławowi Szejbakowi, Mieczysławowi Mejłunasowi. Magistrom, pracownikom naukowo-dydaktycznym, administracyjnym, bibliotecznym, obsługi studiów, jak pamiętam: mgr Franciszek Werkowski, Daniel Stankiewicz, Robert Aliukonis, Maria Jacewicz, Justyna Mazarati, Daniel Jezulewicz i wielu innych. Mamy naszą pierwszą absolwentkę z ekonomii która już obroniła doktorat – dr Regina Łaszakiewicz.
Nasza uczelnia może być dumna ze swojej Filii w Wilnie?
Tak – jest to duma, honor, godność. To nam się udało, jednym i drugim, bo trzeba patrzeć symetrycznie. Litwini też cieszą się i chwalą Filią. To nie jest tak, że tylko nam się udało. Ten wielki wysiłek sprzyja integracji narodów, daje szansę integracji przyszłych pokoleń. One by nam tego nie wybaczyły, gdybyśmy zostawili Polaków na Litwie samych sobie, a Litwa Litwinów samych sobie u nas, bo przecież te granice są tylko administracyjne.
Czego życzy Pan Filii UwB w Wilnie?
Życzę dostojeństwa. Życzę konsensusu w dialogu, rozmowach. Chciałbym, żebyśmy się zawsze potrafili się porozumieć, nawet w trudnych sprawach.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Marta Gawina