Czy możemy wierzyć sondażom, czy wpływają na nasze decyzje, jak powstaje takie badanie, ile osób trzeba przepytać, by jego wyniki były wiarygodne - m.in. na te pytania odpowiada dr Łukasz Kiszkiel z Zakładu Metodologii Badań Społecznych i Statystyki w Instytucie Socjologii UwB. - Myślę, że sondaże nie pozostają bez wpływu na nasze decyzje wyborcze, choć nie jest to jednoznacznie udowodnione – podkreśla.
Wierzyć, czy nie wierzyć w sondaże przedwyborcze?
Dr Łukasz Kiszkiel z Instytutu Socjologii UwB: To zależy – sondaż sondażowi nierówny, jedne mogą być bardziej wiarygodne, inne mniej. Ważnych jest kilka aspektów, na które warto zwrócić uwagę, analizując wyniki sondażu przedwyborczego. Po pierwsze – jaką techniką zrealizowany był pomiar preferencji, po drugie - na jak licznej próbie oraz jaka była metoda jej doboru, po trzecie - kto realizował sondaż. Dziennikarze, powołując się na wyniki sondażu, bardzo często zapominają zamieścić jedną z powyższych informacji, bez której trudno mówić o rzetelności interpretowanych wyników.
Jak powstaje taki sondaż? Ile osób trzeba przepytać, by badanie było wiarygodne?
W zależności od agencji badawczej realizującej sondaż, opiera się on o sprawdzoną i praktykowaną przez dany ośrodek metodologię lub zbiór pytań dostarczony przez zamawiającego. Pytania w sondażu są zestandaryzowane, zadawane w identyczny sposób wszystkim respondentom, którzy wyrazili zgodę na udział w badaniu. Natomiast, aby sondaż był całkowicie wiarygodny, należałoby przepytać wszystkich dorosłych Polaków uprawnionych do głosowania (także tych mieszkających za granicą). Jest to oczywiście niemożliwe zarówno ze względu na koszty, jak i czasochłonność. Dlatego sondaż jest próbą ekstrapolacji, czyli przełożenia opinii pozyskanej od pewnej reprezentacji na całą populację generalną – czyli tych, którzy posiadają prawo głosu. Ta reprezentacja (tzw. próba badawcza) stanowi zminiaturyzowany obraz całego społeczeństwa ze względu na wybrane cechy demograficzne, które zdaniem badaczy różnicują poglądy wyborców. Są to: miejsce zamieszkania (województwo), klasa miejscowości (od dużych miast do wsi), płeć, wiek oraz wykształcenie. Rozkład tych cech w próbie badawczej powinien w sposób losowy odtworzyć strukturę całej populacji, która aktualizowana jest w oparciu o Narodowe Spisy Powszechne. Nie ma zatem górnej granicy liczebności próby, ale w oparciu o wiedzę statystyczną jesteśmy w stanie wyliczyć, jaka powinna być minimalna reprezentacja, tak aby tzw. błąd statystyczny nie był większy niż 3 proc. To oznacza że wynik sondażu może - in plus in minus - różnić się o taką wartość. Jeśli dany kandydat uzyskuje 20 proc. poparcia, to zakres błędu obejmuje wartości od 17 do 23 proc. W badaniach społecznych przyjęto, że jest to najbardziej optymalne rozwiązanie, którego uzyskanie wymaga przepytania około 1000 osób. Gdybyśmy chcieli zminimalizować błąd do 1 proc., musielibyśmy zwiększyć próbę nie trzy, ale aż dziesięciokrotnie czyli do 10 000 osób. Koszty sondażu wzrosłyby niewspółmiernie do poprawy jakości błędu statystycznego z 3 do 1 proc. Zatem reprezentatywna próba 1000 osób to pewien standard, który dostarcza nam względnie akceptowalne jakościowo i kosztowo wyniki.
Jak prowadzone są badania sondażowe? Która formuła jest najbardziej wiarygodna: telefoniczna, osobiste spotkania, internetowa…?
Badania sondażowe prowadzone są najczęściej w oparciu o dwie techniki pomiaru: bezpośrednie wywiady realizowane w terenie przez przeszkolonych ankieterów lub wywiady telefoniczne. Najbardziej miarodajną wartość mają wywiady bezpośrednie oparte o próbę losową na podstawie numerów PESEL, jednak ich realizacja jest bardzo kosztowna i rzadko stosowana. Dlatego zastępuje się tę procedurę tańszą terenową formą, tzw. doborem warstwowo-losowym. Jednak ze względu na pandemię COVID-19 nie ma sensu rozwijać tego wątku, ponieważ obecnie prowadzi się wyłącznie sondaże telefoniczne lub z wykorzystaniem paneli internetowych – czyli zrekrutowanej wcześniej bazy respondentów. I tu pojawia się problem związany z jakością i wiarygodnością otrzymywanych danych. Sondaże prowadzone w oparciu o rozmowy telefoniczne lub ankiety internetowe realizowane są na próbach kwotowych, czyli takich, w których określa się pewne warunki brzegowe dotyczące kluczowych zmiennych (województwa, klasy miejscowości, wieku, płci i wykształcenia). Następnie, dzwoniąc pod wylosowane z bazy numery, zapełnia się te kwoty. Zauważmy, że nie jest to schemat czysto losowy, jak w przypadku numerów PESEL. Stąd, nawet w rzetelnie przeprowadzonym badaniu kwotowym, wynik może dalece odbiegać od populacyjnego. Dodatkowo sondaże często zamawiane są z dnia na dzień w reakcji na jakieś wydarzenie polityczne. Wtedy, aby zdążyć na wieczorne wydanie programu informacyjnego, realizuje się pomiar w jeden dzień, zmniejszając próbę np. do 800 lub 500 osób. Choć w przypadku próby kwotowej nie da się kontrolować błędu statystycznego, to, odnosząc się do próby losowej proceduralnie, wyniósłby on odpowiednio 3,5 proc. lub 4,4 proc. Stąd dwa różne sondaże mogą przedstawiać pozornie znacznie się różniący się wynik danego kandydata (np. 16 i 24 proc.), a w gruncie rzeczy prezentują ten sam, niewart medialnej wzmianki wynik. Dlatego z dużą rezerwą należy podchodzić do sondaży telefonicznych, a w szczególności internetowych, gdzie struktura uczestników paneli jest bardzo skrzywiona względem populacji generalnej.
Czy odpowiedzi sondażowe mogą zależeć od tego, jak zostały sformułowane pytania?
Oczywiście, że tak. Metodologia badań społecznych ściśle określa procedury budowy i standaryzacji pytań oraz wymienia szereg błędów i efektów mogących wpływać na odpowiedzi respondentów. Pytania w sondażu muszą być skonstruowane tak, aby dostarczały badaczom wiarygodnych i prawdziwych informacji. Zatem treść pytań, poleceń, kafeterie odpowiedzi itp. muszą być zrozumiałe dla każdego respondenta, szczególnie tego z niskim wykształceniem. Dobrą ilustracją tego fenomenu mogą być dwa sondaże zrealizowane przez doświadczoną agencję Kantar Polska (dawniej TNS OBOP). 17 kwietnia 2019 roku TVN i „Polityka” opublikowały wyniki pomiaru dotyczącego preferencji wyborczych, które znacznie się różniły, choć zrealizowała je w podobnym czasie wspomniana agencja. W sondażu dla „Faktów” TVN, PiS otrzymał 38 proc. poparcia wśród ankietowanych, podczas gdy Koalicja Europejska – 35 proc. Natomiast w sondażu dla „Polityki”, PiS wybrało 35 proc. badanych, a 23 proc. głosów przypadło Koalicji Europejskiej. Kantar Polska wyjaśnił, że rozbieżności w wynikach są rezultatem odmiennego sposobu zadawania pytań. Różnice wynikały z metodologii będącej dziełem i własnością klientów, a nie TNS. Jednak bez wątpienia dowodzi to przypuszczeniom, że to w jaki sposób oraz w jakiej kolejności zadamy pytania, może istotnie wpływać na uzyskane wyniki.
Politycy bardzo różnie podchodzą do przedwyborczych sondaży. Gdy badanie jest dla nich korzystne - powołują się na nie, gdy niekorzystne - mówią: to tylko sondaż, a wybory wszystko zweryfikują. Skąd takie rozbieżności?
Jest to całkiem racjonalne i zrozumiałe zachowanie. Wolimy powoływać się na opinie osób, które mówią o nas korzystnie, a nie źle. W odniesieniu do sondaży, ich częsta i spora rozbieżność jest wypadkową wszystkich aspektów, o których już mówiłem: wielkości próby, sposobu doboru, użytej metodologii – sposobu gromadzenia i zadawania pytań oraz agencji badawczej, ale także dziennikarzy i redakcji, które zamawiają sondaże o małej wartości predykcyjnej (realizowane na małej próbie badawczej), byle tylko zapełnić treścią gazetę lub wydanie serwisu. Gdybyśmy porównali wyniki sondaży realizowanych przez rozmaite agencje badawcze w tym samym czasie, okazałoby się, że jest dużo szumu informacyjnego i mało różnic statystycznych. Wracając do polityków, proszę pamiętać, że największe partie prowadzą własne badania i nie gorączkują się różnicami w sondażach dla jednego czy drugiego programu informacyjnego. To co zajmuje ich uwagę, to trend poparcia. Jeśli rzeczywiście w kilku kolejnych pomiarach obserwowany jest jego spadek, rozpoczynają się działania „naprawcze”.
Czy sondaże mogą wpływać na decyzje wyborców? Czasem słyszy się opinie: nie będę głosować na tego polityka - choć go cenię, bo sondaże nie dają mu żadnych szans.
Myślę, że sondaże nie pozostają bez wpływu na nasze decyzje wyborcze, choć nie jest to jednoznacznie udowodnione. Nie do końca też wiadomo, jak silnie oddziałują na zachowania opinii publicznej i jakie wywołują reakcje. Z jednej strony mogą „usypiać” elektorat zwycięzcy, jeśli w sondażach uzyskuje on zdecydowaną przewagę nad konkurentami. Z drugiej - duża przewaga może mobilizować elektorat negatywny. Nadchodząca druga tura wyborów prezydenckich, co możemy wnioskować właśnie na podstawie sondaży, nie ma w tej chwili wyraźnego zwycięzcy, stąd mogą one katalizować udział w wyborach spolaryzowanych elektoratów.
rozmawiała Marta Gawina